W świecie, gdzie obojętność często wygrywa z empatią, bezdomny mężczyzna pokazał, że prawdziwe człowieczeństwo nie zależy od zasobności portfela, lecz od wrażliwości serca. Teraz historia dwóch kociąt nabiera kolejnego biegu, szczęśliwego dla Pana Piotra...
W upalny dzień do schroniska dla bezdomnych zwierząt w Piotrkowie Trybunalskim przyszedł mężczyzna. W rękach trzymał karton. Nie dla siebie przyszedł prosić o pomoc, ale dla tych, którzy nie potrafią o nią poprosić sami. W kartonie były kocięta – malutkie, zdezorientowane, wyrzucone przez kogoś jak niepotrzebna rzecz. Gdyby nie on, mogłyby nie przeżyć.
- Znalezione w kartonie, szczelnie zaklejonym taśmą. W taki upał mogło to skończyć się tragedią. Ale na ich drodze stanął człowiek o wielkim sercu – Pan Piotr, osoba w kryzysie bezdomności. Nie przeszedł obojętnie. Znalazł kociaki i przeszedł 6 km pieszo, z pudłem na rękach, żeby dostarczyć je do naszego schroniska - relacjonowali 30 sierpnia pracownicy Schroniska dla Zwierząt w Piotrkowie Trybunalskim.
Pan Piotr nie miał dachu nad głową, stałego dochodu ani wsparcia. Miał za to coś, co dziś jest coraz rzadsze - ogromne serce i poczucie odpowiedzialności. Mimo swojej trudnej sytuacji życiowej nie przeszedł obojętnie obok cierpienia zwierząt. Piszemy, że nie miał, bo... historia kociąt ma dalsze - i to bardzo szczęśliwe - koleje.
Otóż nie minęło wiele czasu, gdy wpis poruszył jednego z mieszkańców Piotrkowa. Mężczyzna odnalazł Pana Piotra, poznał jego historię i... postanowił działać. Pomógł mu znaleźć mieszkanie i pracę. Zrobił to z potrzeby serca, bez rozgłosu i oczekiwania na podziękowania. Tak zaczęła się nowa szansa dla Pana Piotra. Ale nowy start nie zawsze oznacza łatwy start...
Mieszkanie, choć przyznane, jest puste. Pan Piotr zaczyna dosłownie od zera. Dlatego Schronisko, które stało się pierwszym ogniwem tej niezwykłej historii, znów rusza z pomocą – tym razem dla swojego cichego bohatera. W mediach społecznościowych pracownicy organizują zbiórkę. Meble już udało się zorganizować, nadal jednak potrzebna jest lodówka. Ponadto potrzebne są:
Małe rzeczy można przynosić do schroniska – jego pracownicy dostarczą je Panu Piotrowi. W przypadku większych przedmiotów potrzebna będzie pomoc przy transporcie i wniesieniu – niestety zespół przytuliska to w większości kobiety, które nie poradzą sobie same z ciężkimi meblami.
– Pan Piotr to bardzo skromny, cichy człowiek. Nie prosi o nic. To my jesteśmy jego głosem i mostem łączącym go z ludźmi dobrej woli – mówią pracownicy schroniska. – Pokazał, że dobro można nieść nawet wtedy, gdy samemu ma się niewiele. Teraz my możemy okazać mu tę samą solidarność.
Osoby chcące pomóc proszone są o wiadomość prywatną do schroniska – wtedy przekazane zostaną szczegóły kontaktu i zapotrzebowania. Małe rzeczy można przynosić bezpośrednio do przytuliska.